Pisownik

„Jeszcze”

1. Jeszcze będzie dobrze

jeszcze zagrają nam głośno

nogi poniosą gdzie hulaj dusza

jeszcze wygrzebiemy dychę

z dziurawej kieszeni

postawimy obcym

wypijemy na zdrów!

Miną lockdown`y, czarne paski wiadomości

jeszcze ubierzemy maski na bal karnawałowy

a dzieci w szkole zostaną po lekcjach.

(Jeszcze będziemy szczęśliwi

dłonie sobie podamy

maski zdejmiemy

dystans zbliżymy.

W końcu minie,

w końcu znajdą lek na całe zło.

Póki co zaczarujmy świat

na zielono

na niebiesko

odczarujmy ponurości

nigdy więcej w sobie złości)…

2. Jeszcze zjemy gwiazdy Michelin`a

wypijemy co sommelier radzi

przeczytamy noblowskie pozycje,

obejrzyjmy w dużym kinie

wielkie filmy o nas samych.

Miną zakazy, ograniczenia

nabierzemy nowego znaczenia.

Jeszcze wsiądziemy w nie ten autobus

spotkamy na drodze bezdomnego psa

zostaniemy przyjaciółmi –

kto z was choć raz tak miał?

(…)

3. Nowy świecie czekamy na Ciebie

przepraszamy, na nowo zapraszamy.

Byłem srogi, byłem zły

przewróciłem stolik z kawą.

Źle postawiłem, w dziesiątkę nie trafiłem…

Przepraszam świat…

Czekam na Ciebie…

Tęsknie za Tobą.

O tęsknocie

Między nami brakuje mi najbardziej 27 minuty pierwszej godziny naszego ulubionego filmu „Między słowami”.

I dwudziestu sekund kolejnej minuty.

Kiedy mówisz, że nie chcesz wyjeżdżać

a ja proponuję Ci żebyś został.

Możemy założyć band.

Chcę dalej odcinać metki od twoich nowych koszul

i dotykać się kolanami siedząc na wysokich krzesłach barowych.

Między nami międzysłowia.

Zaplątałam się gdzieś po-między.

Musimy sobie wyjaśnić, dlaczego wtedy tak na mnie spojrzałeś.

I co to znaczy dla mojej przyszłości.

Powtórz głośno to, co wtedy szepnąłeś mi do ucha…

Postanowienia

Prosisz go – Przyjdź i pociągnij mnie za sobą!

Prosisz – Ucieknijmy!

Przekonajmy się o tym, jacy jesteśmy, bez naszych kontekstów.

Znajdźmy nasze miejsce i zacznijmy od wstępu do tej historii – spotkali się przypadkowo.

Urządzimy wspólne życie.

Trochę dasz Ty, trochę oddam ja.

Zbudujemy przyszłość na meblach z IKEA.

Z głową opartą na dłoniach i wzrokiem skierowanym na nowe horyzonty.

Będziemy siedzieli naprzeciwko siebie w pociągu i pokonywali odległość między nami.

Jeśli nadarzy się okazja, zaprosisz mnie do tańca a ja zgubię się w Twoich czarnych oczach.

Kiedy nagle przechylę się w tył, Twoja mocna ręka będzie już za moimi plecami.

Przytulisz mnie do swojej koszuli w której pozwolisz mi zasnąć, ponieważ tak bardzo ją lubię. Przygotujemy się na każdą porę roku.

I na każdą chwilę w której nie będziemy potrafili bez siebie żyć.

Rozplanujemy budżet na przyszły rok i zadecydujemy czy kupujemy nowe charaktery.

A ja do kasy wciąż stoję sama.

Mogłabym być jego

Dzień w którym Sabina spotyka się na peronie z Adamem jest zawsze dniem wyjątkowym, i dobrym. Tego dnia Sabina niosła dwie torby, torebkę przewieszoną przez ramię, która ciążyła od ciężkiej wody mineralnej, którą do niej schowała. Upalny poranek wzmagał wysiłek i pot na czole. Targała rzeczy ze sobą do pracy. Na peronie odsapnęła, położyła siatki obok siebie, wyjęła wodę. Dojrzała Adama w oddali. Zbliżała się jego wyprostowana sylwetka i szerokie ramiona. Rytuał przywitania bywał zaskakujący: biała damo, kobieto z kwiatem na piersi, rowerzystko… Tak ją nazywał. To były najbardziej ulubione poranki Sabiny.

– Tyle siatek! – Adam zauważył od razu.

– Tak, ale to wszystko jest potrzebne – brzmiała uśmiechnięta odpowiedź.

– Daj tą wodę – Adam wyciągnął rękę, żeby wziąć butelkę – przecież widzę, że jest Ci z nią ciężko.

– Mógłbyś?

– Jasne, daj to! – tak brzmiało dżentelmeńskie zdecydowanie.

I tak, jechali pociągiem, on oparty o zniszczony i brudny wystrój przedziału kolejowego, ona naprzeciwko niego. Nigdy nie stali obok siebie. Dzięki temu Sabina mogła łatwo stwierdzić czy patrzyli w tą samą stronę. Antoine Saint Exupery`ego kiedyś napisał, że miłość nie polega na patrzeniu na siebie, ale na patrzeniu w tą samą stronę. Czasami patrzyli. Adam mocno trzymał butelkę wody a Sabina chciała myśleć, że jest dumny z tego powodu. Nawet po wyjściu z pociągu Adam dalej ją niósł. Pod same drzwi pracy.

Mały Książę – pomyślała Sabina. Nie-mój mały książę. Ale z moją butelką wody. Po niej mogłabym trafić do niego. Jeśli tylko wylądowałby na mojej planecie. Mogłabym być jego różą. Albo kobietą z kwiatem na piersi. Wszystko jedno! Mogłabym być jego…

Miałam dziś taki sen

Pozwoliłam sobie dziś na marzenie.

Budzimy się razem w łóżku, Ty budzisz się wcześniej, opierasz głowę na swojej dłoni i wpatrujesz się we mnie.

Myślisz – ale się cieszę, że Ciebie mam.

To myśl tak potężna, że słyszę ją na falach dźwiękowych, które odbijają się ode mnie.

Budzi mnie Twoja obecność i Twój uśmiech.

Pozwalasz mi się pokręcić, pomarudzić, zachęcasz mnie, żebym wstała.

Zachęcasz mnie kawą i śniadaniem, które przygotujesz. Wiesz jak to zrobić!

Wypijamy jedną, wspólną kawę. Nigdy nie wypiłam przecież całego kubka, zawsze dopijasz to, co zostawię.

Rozstajemy się na długich 10 godzin. Pracujemy, zarabiamy pieniądze, jesteśmy najlepsi jak potrafimy w tym, co robimy.

Tęsknimy za sobą.

Czasem ja, a niekiedy Ty wyślesz wiadomość – Myślę o Tobie.

Ależ to potrafi rozgrzać, kiedy jest zimno. Ostudzić emocje, kiedy jest nerwowo. Dać siłę, żeby wstać, kiedy brakuje sił.

Nie możemy doczekać się siebie.

Wspólnie jemy kolację. Opowiadamy sobie jak minął dzień. Jesteśmy ciekawi każdego szczegółu. Dopytujemy się i domagamy się siebie.

Jesteśmy spokojni, ponieważ było nam dane obudzić się razem, a teraz będzie nam dane położyć się znowu razem.

Żeby bezpiecznie przespać noc. Ja osłonię Ciebie, a Ty pokonasz wszystkie nasze koszmary.

O nic się nie martw! Powtórzysz to dwa razy ściszając głos i zasypiając obok.

Pogłaskasz mnie po policzku wyjątkowo. Będę zaopiekowana. Będę szczęśliwa.

Takie miałam dziś marzenie.

1939

Gdyby był lipiec 1939 nosiłabym długą spódnicę i białą bawełnianą koszulkę na ramiączkach.

Włosy byłyby luźno spięte, a na stopach drewniane koturny.

Makijaż nude. Zresztą! Jakie znaczenie ma makijaż.

Za 60 dni, o 6 rano skończy się pewność.

Pewność przyszłości, prawdy, przyjaźni. Dlatego musimy się spieszyć!

Wstawaj leniuchu! Już 12-sta godzina, nie zakrywaj się kołdrą, zaraz odsłonię świat za oknem i spojrzymy przed siebie.

Musimy się spieszyć!

Musimy zdążyć odrobić lekcje z wszystkich znanych nam uczuć wzajemnych, tych dobrych i złych.

Kochaj mnie mocno, pożądaj gorliwie, odwracaj się za mną, kiedy idę do pracy, żeby zapamiętać mnie dokładanie taką, jaka jestem.

Wieczorem wyplątuj mi opaskę z włosów i rysuj palcami linię od obojczyków, kości klatki piersiowej, wzdłuż pępka do bioder.

A potem powtórz to wszystko, tylko całym sobą i przygarnij mnie, ponieważ bardzo tego potrzebuję.

Spiesz się! Inaczej przegram tę wojnę i zginę od swojego największego wroga – Samotności.

Nie zawieram paktów, nie podpisuję konwencji.

Z nikim nie idę na żaden układ. Nie znam się na tym. Próbuję liczyć na Ciebie. Będziesz moim schronem, kiedy nas zaatakują? Lotnią, którą odlecimy, żeby być ponad to?

Musimy się spieszyć, niszczeję od wojen. Boli mnie brzuch. I mam suchą cerę. Którędy prowadzi droga do schronu?

Za dużo

Kiedy miało się zrozumienie w jego oczach,

ciepłą herbatę w chorobie,

jego dłoń w swojej dłoni,

a zostaje się z listami przewiązanymi aksamitną wstążką,

to to jest wszystko za mało.

Kiedy słyszało się swoje imię szeptane przez jego sen,

tańczyło się do zdartych butów,

kochało się go i vice versa,

a zostaje się w towarzystwie jego choroby,

to to jest wszystko za dużo.

Za dużo na jedno serce, na jedną pamięć, na jedyną miłość w życiu.

1825 dni

Czekałam na Ciebie 1825 dni.

43 800 godzin.

A teraz dzieli nas zaledwie kilka godzin od powtórnego spotkania i jestem taka niecierpliwa!

Tak, zrobiłam to…

Nie mogłam się powstrzymać, bo każda kobieta zrobiłaby tak samo.

Jako rasowa dekoratorka wnętrz ludzkich, zaprojektowałam nam sypialnię i salon.

Na środku salonu ustawiłam jasną kanapę z widokiem na ogromne akwarium.

W błękitnej wodzie będziemy mogli nurkować po nowe pomysły na nasze długie życie we dwoje.

W sypialni zaś, nie będzie nic ponad rozległe prześcieradło, które będzie sięgało daleko po nasze skrywane fantazje.

Nie mam pomysłu na więcej…Jakoś urządzimy resztę.

Najpierw podaruj mi siebie…

Czekam

Zawsze jestem przygotowana na Twoje ewentualne zjawienie się.

Zakładam opaskę na włosy z czarną kokardką. Podkoszulkę i długi sweter, w którym mogę się przytulić. Czarne, wygodne legginsy.

Wyglądam wyczekująco. Czasem dorzucam różową chustę, jeśli chcę rozweselić swoje czekanie. Każdy, kto wchodzi do mojego mieszkania pyta kiedy wymienię sweter na sukienkę. Wciąż nie nadszedł odpowiedni czas.

Do tego wyczekiwania przygotowywałam się bardzo długo. Wzięłam kilka lekcji, poczytałam literaturę, wygooglowałam sposoby na wytrzymanie.

Na prosty kręgosłup, na głowę do góry, na bycie nieskończenie cierpliwą. Czekanie opanowałam w stopniu zaawansowanym. Po angielsku – advanced. Wciąż mogę być jeszcze lepsza i zostać native`m – czyli kimś po kim nie rozpoznajesz, że nie będąc Francuzem, posiada taką biegłość językową, że myślisz, że urodził się we Francji.

Tak samo ja – tak świetnie opanowałam język czekania, że nikt już nie rozpoznaje we mnie postawy wyczekującej. Stało się normalne, że czekam. Dlatego nikt nie przystaje obok, nie chce poczekać ze mną ani na chwilę, żeby nie przerywać długiej linii samotności jaka biegnie przede mną.

Używam coraz to bardziej wyszukanych wyjaśnień tego samotnego oczekiwania – sięgnęłam nawet po mądrości nigeryjskie – jeśli przydarza Ci się coś trudnego, złego, smutnego, to dlatego, że Bóg to zsyła na Ciebie, ponieważ wie, że sobie z tym poradzisz. Albo hinduskie – jeśli nie dostajesz tego, czego bardzo chcesz, to dlatego, że Bóg wie, że nie jest Ci to potrzebne w tym momencie.

Mam wianek z tych zebranych pocieszeń i nie wychodzę z domu bez niego. Nawet zimą noszę go pod czapką. Zaś kiedy śpię kładę go obok poduszki.

Boję się pomyśleć co będzie, kiedy wianek zwiędnie i jak dalej będę czekać?

/dopisek od anioła/

Tak samo jak przez ostatnie 8 lat.

Z nieskończonej 8 przejdziesz w 9. Dziewiątka otwiera, nie domyka, pozostawia szczęśliwą niepewność. Rozwija linię, która zbiegnie się z Jego linią.

Nie miej wątpliwości co do tego, że nawet dwie linie biegnące równolegle kiedyś zbiegną się w nieskończoności…

Chwila zapomnienia

Zapomnijmy o kosmosie

gwiazdach i zodiakach,

nieugaszonym papierosie,

o polnych czerwony makach.

Że dzień i noc to jest doba,

dzieli się na pół,

on ci się podoba,

do obiadu nie nakryty stół.

Zamknij oczy na zmartwienia,

wosk topnieje,

Gdzie podziały się twoje marzenia?

Szybko, bo wiatr je zwieje!

Przestań myśleć o kochaniu

słońcu, które grzeje,

rzęs malowaniu,

zaczarowanym wzgórzu…

Zapomnij się na chwilę……